Jeśli miałaby Pani wybrać, której części twórczości poświęciłaby się Pani w stu procentach?
Ostatnie dziesięć lat poświęciłam modzie i ilustracji, a zwłaszcza przekazywaniu całej mojej wiedzy i umiejętności studentom, ucząc ich stawiania pierwszych kresek w projektowaniu mody, kolekcji, w rysunku żurnalowym. To trwałe połączenie, scala dwie moje pasje, choć nie ukrywam, że niejedyne.
Na którym etapie swojej artystycznej drogi jest Pani obecnie?
Praca ze studentami jest dosyć eksplorująca, zwłaszcza wewnętrznie. Stwierdziłam, że pora coś zmienić, odetchnąć, odświeżyć nieco umysł, odpocząć od roli wykładowcy i zacząć samej coś tworzyć. Wrociłam więc do malarstwa, po wielu latach postawiłam na kreację innego rodzaju. Jest to moja wewnętrzna rozmowa, w ktorej odnajduję przestrzeń duchową, spotykam się sama ze sobą i… tworzę. Proces malowania jest bardzo ciekawy. Zanim przystąpię do pracy, oczyszczam umysł. Chodzę na spacery, pozbywam się negatywnej energii, nie chcę jej potem przenosić na płotno. Nie żegnam się oczywiście z modą, to przecież całe moje życie, zajmuję się właściwie od dziecka i trudno z tego zrezygnować z dnia na dzień. Moda to cząstka mnie. Obrazy są jej dopełnieniem. Są niezwykle plastyczne, można je wykorzystać nawet jako nadruk na tkaninę i wkomponować w projekt.
Komu zawdzięcza Pani swój warsztat zawodowy?
Duże ślady w mojej tworczości zostawiła praca u Valentino, gdzie przez bardzo długi czas szkoliłam się jako ilustratorka, tak aby moja kreska wyglądała dokładnie jak kreska głownej ilustratorki Valentino (śmiech). Teraz trudno mi się odciąć od tego sposobu rysowania. Każde zagięcie materiału, układ jedwabiu czy żorżety, rysunek palcow, twarzy, całej sylwetki, tego wszystkiego musiałam się nauczyć, co do milimetra. To stempel na moim sposobie rysowania. Podczas malarstwa otwieram się na coś nowego, unikam tej kreski, ktora jest we mnie i czekam, co z tego wyniknie. Sama jestem ciekawa (śmiech). To jest zupełnie inna przestrzeń…
Skąd pomysł na taki zawód?
Z wykształcenia jestem projektantem mody i konstruktorem, przez ostatnie dziesięć lat pracowałam jako wykładowca rysunku żurnalowego i ilustrator. Ten zawod sam do mnie przyszedł, dyrektor Accademi Koefia wybrał mnie na asystenta i rzucił mnie na głęboką wodę. Nie miałam wyboru! A pierwszą lekcję wspominam jako występ przed ponad stuosobową grupą osob, ucząc ich rysunku.
Jakie to uczucie, móc znaleźć się w gronie Muz i zaprezentować im swoje projekty?
Muzy łączy pasja do mody, do rzeczy pięknych i ponadczasowych. Pamiętam, że rozpoczynając przygodę z modą, kojarzyłam nazwisko projektantki, Joanny Filas. Uczyłam się o niej! Po latach zetknęłyśmy się w świecie Muz, pełnym rożnorodnych talentow. Przez Muzy przewija się wiele wspaniałych kobiet, ktore pokazują siebie na rożne sposoby. Nieważne co robią, czy plotą wianki, czy malują obrazy, czy też prowadzą biznesy… To niezwykła wymiana kobiecej energii, inspiracja pokoleniowa.
Dziękuję za rozmowę.
Aneta Gawędzka-Paniczko
projektantka mody i konstruktor haute couture, z zamiłowania jest ilustratorką i od kilku lat dzieli się swoją pasją, wiedzą i umiejętnościami ze studentami w Polsce i za granicą. Pracowała między innymi jako rysownik w Domu Mody Valentino w dziale kreatywnym „Tissu Valentino” odpowiedzialnym za autorską linię tkanin Valentino, a także w Domu Mody „Fauso Sarli”. Wspołpracowała z teatrem w Rzymie, dla którego tworzyła kostiumy oraz scenografię. Po studiach, została wybrana asystentką Dyrektora Accademi Koefia, prof. Giovanni di Pasquale, pod okiem ktorego uczyła się wspołpracy ze studentami jako wykładowca rysunku żurnalowego. Wykładała na Uniwersytecie Sapienza w Rzymie, a od 2013 rownież w MSKPU w Warszawie.Obecnie jako freelancer wspołpracuje z polskimi markami modowymi, m.in. SIMPLE, LAURELLE i Mariuszem Przybylskim czy MOYA. FASHION. Jakiś czas temu zdobyła wyrożnienie na poznańskim Art & Fashion Festival, wydarzeniu łączącym modę i sztukę, odbywającym się w Starym Browarze, pokazała też swoją kolekcję w Białymstoku podczas Fashionable East.