Elegancka, pełna klasy, uroku i wielkiej miłości do mody. Dzieli swoje życie między Włochy i Polskę. Z Ewą Bardadin rozmawia Magdalena Gołaszewska.

Magdalena Gołaszewska: Dlaczego moda stała się tak ważna w Pani życiu?

Ewa Bardadin: Moda pojawiła się w moim życiu, kiedy byłam w trzeciej klasie szkoły podstawowej. Szyłam już wtedy ubranka z koronkowymi kołnierzykami dla mikroskopijnej lalki, którą nosiłam w piórniku. Prawdziwej mody jednak nauczyły mnie Włochy, gdzie mieszkałam 35 lat i nadal mieszkam. Tam też, w Rzymie, studiowałam modę na Accademia del Lusso.

M.G.: Jakie doświadczenia ze świata mody są dla Pani najcenniejsze?

E.B.: Chyba najcenniejszym moim mottem, które kiedyś usłyszałam od znanej włoskiej projektantki Raffaelli Curiel, jest: ,,Moda musi ubierać, a nie przebierać”. Bardzo ważna jest harmonia stylizacji i wykończenie. Wszystko musi grać jak najpiękniejsza muzyka. Wdzięk, kobiecość i harmonia tworzenia stają się jedną całością.

M.G.: Wiele czasu spędziła Pani we Włoszech – prawdziwym królestwie mody – jaki to świat? Czy Włosi rzeczywiście kochają modę na co dzień?

E.B.: Włosi uwielbiają modę. Istnieją różnice pomiędzy północnym regionem kraju a południowym… Mogę również powiedzieć, że Włosi są zależni od mody. Trudno się dziwić. Wieczne słońce, kolory, morze i muzyka są inspiracją i prowokacją zarazem.

„…aby zostać dobrym projektantem, trzeba mieć wyczucie stylu i elegancji. Równie ważne jest wyczucie proporcji sylwetki.”

 

M.G.: Jak wygląda włoska ulica i włoskie kobiety? Czym się różnią od Polek?

E.B.: Włoska ulica… to moda. Młodzi tak jak wszędzie na świecie mają swój świat mody, któremu są wierni na co dzień… Kolorowy, często krzykliwy styl casual, który kochają. Natomiast bardzo kochają modę włoscy mężczyźni, bardziej na południu niż na północy. Są zawsze zadbani, włosy mają pociągnięte żelem, dobre buty i obowiązkowo paski do spodni. Jest nawet takie powiedzenie ,,poznasz Włocha po butach”. Coś z prawdy w tym jest. Natomiast włoskie kobiety przywiązują ogromną wagę do własnej kobiecości, eksponują ją… Dekolty, makijaż, obcasy. One chcą się podobać nie tylko sobie samym, ale również mężczyznom. To właśnie bardzo je różni od Polek. Obserwuję, że Polki ukrywają swoją kobiecość w ubiorze. Chcą być postrzegane jako człowiek, a nie poprzez swoją seksualność, i to jest błąd.

M.G.: Których projektantów ceni sobie Pani najbardziej?

E.B.: Bardzo lubię Raffaelle Curiel. Poznałam ją osobiście na backstage’u. Jej design łączy elegancję i kobiecość, a znakomicie skrojone kostiumiki są wspaniałe. Oczywiście Giorgio Armani nie ma sobie równych. Jego znakomite żakiety i krój spodni wyróżniają się natychmiast. Prywatną kolekcję Valentino widziałam w Rzymie. Było to niesamowite przeżycie. Valentino tworzy niepowtarzalne dzieła sztuki. Jego kreacje przeznaczone są dla bardzo wymagających klientów, którzy cenią sobie ponadczasową elegancję. Jest też Roberto Cavalli, którego bardzo lubię. Jego charakterystyczne łączenia rożnych wzorów w tej samej tkaninie.

Cudowna jest biżuteria Cavalliego, ale tylko dla wybranych… Bardzo drapieżna – jaszczury czy węże wykończone brylantami. Jego logo to dwie głowy smoków zwrócone do siebie. Wymienionych przeze mnie projektantów cenię najbardziej, nie bez przyczyny nazywani są Ikonami Mody Włoskiej. Moda jednak rozwija się nadal, powstają nowe kolekcje i nowi młodzi projektanci dochodzą do głosu.

M.G.: Jak rozumie Pani elegancję i dobry styl współczesnej zapracowanej kobiety?

E.B.: Kobieta powinna przede wszystkim wypracować swój styl i tego się trzymać… I wtedy szyk i elegancja zwrócą na siebie uwagę.

M.G.: Bywa Pani na pokazach mody w wielu krajach – czy Polska ma szansę zaznaczyć się na modowej mapie Europy?

E.B.: Polska, aby zaznaczyć swoje istnienie na międzynarodowym rynku mody, musi jeszcze nad sobą popracować. Oczywiście mamy dobrych, polskich projektantów, których cenię, jak Ewa Minge czy Michał Starost. Zawsze powtarzam, że bardzo ważna jest jakość materiału i wykończenia, jak lamówki i pojedyncze drobiazgi, które podnoszą wartość, design, np. w postaci logo. Ewa Minge ma to dopracowane do perfekcji. Ogromną rolę odgrywają dobrze dobrane guziki. Mówię często młodym projektantom: jakość, a nie ilość. Dobry gatunek i wykończenia będą zawsze procentowały w przyszłości, a nie chęć szybkiego zarobienia.

M.G.: Od kilku lat organizujemy w Białymstoku pokazy mody, których ideą jest prezentowanie projektantów ze wschodu: z Ukrainy, Białorusi, Kazachstanu, Gruzji oraz oczywiście naszych, lokalnych twórców. Wiele osób ceni możliwość spotkania z tym wschodnim dizajnem. Jak Pani postrzega ten kierunek?

E.B.: Uważam, że w każdej dziedzinie, w modzie również, powinniśmy poznawać zawsze coś nowego. Często biorę udział w Fashion Word w Rzymie, gdzie swoje kreacje pokazują państwa takie, jak Afryka, Meksyk czy inne, mniej znane w świecie mody kraje. Wymiana doświadczeń, nowe emocje i wrażenia są równie potrzebne, jak współpraca pomiędzy krajami rozwijającymi swój modowy rynek. Im więcej oglądamy, śledzimy i podglądamy, tym bardziej rozwijamy naszą wiedzę i kreatywność.

M.G.: Właśnie odbył się Estearn Fashion Week – wielkie święto mody, z 15 pokazami kolekcji z Polski, Białorusi i Ukrainy, z dużymi nazwiskami, jak Gosia Baczyńska, Maciej Zień, Michał Starost, z utalentowanymi projektantami z Białegostoku i z całej Polski. Regularnie bywa Pani na białostockich spotkaniach z modą. Jakie wrażenia, jakie odkrycia przyniosło ostatnie wydarzenie?

E.B.: Kocham Białystok. Co roku chętnie odwiedzam tam Fashion Week. Widzę ogromny postęp w realizacji pokazów. W tym roku naprawdę zachwyciłam się świetną organizacją i ilością występujących projektantów. Bardzo cenię sobie polskich projektantów, takich jak Gosia Baczyńska, Maciej Zień, Basia Piekut i Michał Starost zachwycili nas swoim kunsztem krawieckim i kreatywnością – cóż można chcieć więcej. A wspaniale oświetlony Pałac Branickich gościł nas w swoich wnętrzach. Rok temu byłam zaproszona na pokazy młodych talentów do Lwowa. Ponownie spotkałam ich na wybiegu w Białymstoku. Niedawno byłam też w jury w Kielcach w konkursie młodych talentów. Chętnie uczestniczę w tego rodzaju wydarzeniach promujących młodych twórców.

M.G.: Jako krytyk modowy i dziennikarka od dawna śledzi Pani trendy. Co nas czeka w modzie za 5-10 lat?

E.B.: To trudne pytanie. Wiemy wszyscy, że ogólny kryzys na świecie nie sprzyja rynkowi i rozwojowi mody. Myślę jednak, że my, kobiety w każdych okolicznościach, i dobrych, i złych, lubimy ładnie się ubrać i ładnie wyglądać… A to już wystarczający powód, aby moda nadal istniała, dawała nam dużo radości i zaskakiwała nowymi trendami. Myślę, że za pięć czy dziesięć lat moda nadal pozostanie ogromnym interesem na rynku światowym.

M.G.: Jaki jest Pani osobisty styl? Bez jakiej części garderoby nie wyobraża sobie Pani życia?

E.B.: Kocham styl wygodny, sportowo-elegancki. Ale również bardzo kobiecy, z pieprzykiem szaleństwa i niezbyt grzeczny. Jak każda kobieta miewam lepsze i gorsze dni, a to można zauważyć w moich stylizacjach. Nie należy ślepo wierzyć modzie i śledzić ją w każdym momencie. Ważne jest, aby wypracować swój styl, stworzyć modę własnej osobowości i nosić to, w czym najlepiej się czujemy… śledząc zawsze nowości i trendy. Moją słabością jest biżuteria. Nie wyszłabym z domu bez kolczyków i moich bransoletek. Czułabym się naprawdę nieubrana.

Rozmawiała Magdalena Gołaszewska,
dziennikarz, coach, trener wystąpień publicznych,
prezes Stowarzyszenia na Rzecz Muzeum Mody i Tekstyliów ITE

Ewa Bardadin

Utalentowana polska aktorka, dziennikarka, krytyk mody, a także korespondentka z Rzymu. Ukończyła Akademię Mody w Rzymie na kierunku stylisty, miłośniczka „wysokiego krawiectwa”.

Od lat zajmuje się modą, uczestniczy w pokazach, surowo oceniając zarówno samych projektantów, jak i modelki. W Polsce organizuje pokaz mody włoskiej w Instytucie Włoskim w Warszawie przy wsparciu Fundacji KAN VISION. Jego ideą jest spotkanie Polski z włoską modą Haute Cuture, jak również konfrontacja mody jako sztuki z perspektywy obu krajów.

Więcej o modzie widzianej oczami Ewy Bardadin na: www.emmafashion.it

Zobacz więcej